Niech się stanie miasto - pomyślałem - niech wokół tłoczą się ludzie w pogoni za widmami pilnych spraw, zanurzeni w całej tej ferii barw, neonowych świateł i załamań wypiętrzonych przestrzeni, niech nie ucicha gwar odgłosów - dudnień, skrzypień, jęków, lamentów, śmiechu, błogosławień, alarmowych syren i brzęku filiżanek - nawet w godzinie snu. i nawet jeśli krążąc ulicami bez celu, potknę się o plamy światła rozlane z luksusowych wystaw z napisem no entry for your poor shoes - wytartych - dodam, a nie biednych - spokojnie idąc dalej. Coś znajdę - nowy zniewalający obraz, magiczny kąt padania światła, hipnotyzujący dźwięk, dialog wpijający się w pamięć, gest, który warto powtórzyć, płytę chodnika, którą warto przydepnąć raz jeszcze, bo tutaj wszystko już widziałem. Może na jakiś czas się zakorzenię, jeśli przestrzeń będzie łaskawa. Cafe Karma, plac Zbawiciela - tam mnie spotkacie. Tylko spakuję to, co ważne, w poręczne kufry poskładam księgi, zepnę notatki, wyrzucę śmieci, umyję naczynia, i jestem. |